poniedziałek, 16 kwietnia 2012

30 Days Make Up Challenge 2

W  jaki sposób nauczyłaś się malować?


Witajcie śliczne, tak naszło mnie na wspomnienia przy tym punkcie, oj naszło... :)
Hmm... To było tak, że zostałam konsultantką firmy kosmetycznej Jafra.
I ta firma organizowała kursy makijażu na które się zapisałam, potem doszkalałam się jeszcze osobno u Ani Szyszki i Arlety Muranty, warszawskich wizażystek. Po serii kursów i szkoleń otworzyłam salon wizażu na stołecznym Służewcu - ale niestety to było 11 lat temu, usługa ta była wtedy niezbyt popularna, i dosyć kiepsko szło. To znaczy owszem - klientki były, ale nie było ich tyle, żeby można było się z tego spokojnie utrzymać niestety. Zresztą jak teraz sobie tak myślę, to wtedy były kompletnie inne techniki makijażu, przez te lata się bardzo dużo zmieniło, i tak naprawdę to wciąż trzeba śledzić trendy i rynek, żeby wiedzieć co w trawie piszczy. O choćby taka rzecz - wtedy kompletnie nie modne były kreski. Nawet ich malowania nie uczono na kursach. O eyelinerach w żelu to nikt nie słyszał. Bronzery? Też pojawiły się później, wtedy królowały siermiężne róże, żadnych róży w musie czy żelu... O albo na przykład kosmetyki rozświetlające. Nie było tego. Wtedy królowało białe mazidło, które umiejętnie stosowane dawało radę, ale przesadzenie z aplikacją równało się oczom pandy w negatywie ;) Sypkie pudry dopiero zaczynały istnieć na naszym rynku, wszędzie można było za to dostać puderniczki z gąbkami tworzącymi maskę jak u chińskiej kurtyzany...
Było trudniej niż teraz! I tak sobie myślę, że w ciągu tej dekady nastąpiło tyle zmian że zastanawiam się co będzie za kolejne 10 lat. :)

1 komentarz:

  1. To że był bum na róże akurat wiedziałam od babci bo ciągle marudzi że mama kiedyś tak wyglądała ładnie jak dała sobie róż a nie teraz z bronzerem tylko :D
    Życie bez kresek mogłabym sobie wyobrazić, ale bez bronzera? nie ma bata :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :) Odpowiadam na nie tutaj - pod postem :)