wtorek, 31 maja 2011

Memoirs of a Kitty - Sephora

Sephora wprowadza na rynek nową kolekcję - Memoirs of a Kitty. W jej skład wchodzi paletka w której znajdują się cienie i róże, kosmetyczka, podkładka i tusz do rzęs. Brak w niej brokatów i ostrych róży - czyli zupełnie inna od poprzednich wersji Hello Kitty. Poniżej macie swatche zapożyczone z innego bloga (zagranicznego) - żeby zobaczyć jak to cudo bliżej wygląda. I jak? Podoba Wam się? Zainteresowane?
Cena w USA to coś pomiędzy 14 a 35 $.

Swatche z innego bloga:










poniedziałek, 30 maja 2011

Błyszczyk WOW - od Bell (plus bonus w postaci mojego wkurzenia)

Testuję trzeci na zdjęciu odcień


Ufff, w końcu jakaś recenzja, jeszcze raz sorry za nieobecność. A teraz pora na zrecenzowanie błyszczyka, czyli opinia na którą tak długo kazałam Wam czekać.
Może nie będę się rozpisywać jakoś specjalnie, tylko przejrzyście wymienię plusy i minusy - tak chyba będzie najwygodniej.

Plusy:
+przepięknie pachnie! owocowo, jak guma maoam z dzieciństwa - malinowa - no i to jest chyba w tym błyszczolu najważniejsze i najfajniejsze - smaku nie ma
+dobrze nawilża usta, fajnie się w nim czują
+żel jest przejrzysty
+cena
+nadaje się dla nastolatek nawet do szkoły (moja córa się ucieszyła)
+ładne, kolorowe, atrakcyjne opakowanie
+fajny do całkiem naturalnego dzienniaka, tak o aby tylko podkreślić usta
+ładnie się świeci choć bezdrobinkowy
Minusy
-na ustach nie dłużej jak godzinę
-nie kryje zupełnie, kolor choć jest to słabiutki
-lepi się

A moje usta w nim wyglądają tak:


A bez tak:



Aaaaa, wkurzyłam się na swoją fryzurę, i w ogóle na świat, z tej złości wzięłam nożyczki poszłam do łazienki i oto efekt - fajnie? ;)



Małe usprawiedliwienie - i trochę zdjęć.

Wybaczcie, że te kilka dni była u mnie cisza, ale niestety tyle się wydarzyło, że nawet nie to, że nie miałam czasu, tylko nie miałam weny na pisanie. Przygotowania do rocznicy Komunii mojej młodej, potem mi jakiś nie powiem kto ukradł wszystkie pieniądze jakie miałam, na dodatek mnie wywrócił i się lekko uszkodziłam w związku z tym, dlatego właśnie tyle dni była tu cisza i po prostu nie miałam weny na to, żeby cokolwiek zrobić...
Więc wybaczcie, postaram się jak najszybciej poprawić :)



czwartek, 26 maja 2011

Bell - współpraca - co będę testować?


Po długich wędrówkach - moja paczka w końcu dotarła - i z tego miejsca dziękuję serdecznie za wszystko wspaniałej Pani Ewie - bo to dzięki niej właśnie mogę Wam pokazać te wspaniałości.
Nawet nie wiecie jaka to dla mnie radość testować - i w ogóle mieć te kosmetyki, Bell naprawdę się zmieniło na lepsze - i według mnie raźnym i lekkim krokiem idzie naprzód na równi z innymi dobrymi firmami.
Z resztą same zobaczcie - te kosmetyki w niczym nie ustępują (na razie z wyglądu) markom takim jak Essence, My Secret czy też Sensique.

środa, 25 maja 2011

Pierwsze rozdanie na Planecie Kobiet!



Jako że 10 tysięcy wyświetleń za nami, mam już ponad 50 kochanych obserwatorek, rozpoczęłam nową współpracę - postanowiłam w końcu zrobić pierwsze rozdanie.
Nagrody są skromne - ale za to dwie, więc mam nadzieję, że się skusicie. :)

wtorek, 24 maja 2011

Pazurkowe cuda - Essie Braziliant i baza lepsza niż paznokcie żelowe!



Nie dalej jak przedwczoraj doszła do mnie paczuszka prosto z Nowego Yorku w której były same cuda. Oprócz lakierów Essie które dostałam od naszego kochanego Urbanka, były jeszcze dwie inne pyszności o których napiszę innym razem. :) Dzisiaj - ze względu na Wasze prośby (bardzo się z tego cieszę! :) ) będzie post pazurkowy - czyli dwa moje hity ostatnich dni, nowy hit - lakiery Essie z kolekcji Braziliant i hit którego używam od jakiegoś czasu czyli baza pod lakier do paznokci z Essence Nail Studio - better than gel nails.

TOP 10 AWARD!



Zdaję sobie sprawę, że już wszystkie kobiety są w zasadzie otagowane - ale co tam, bawimy się do końca :)

poniedziałek, 23 maja 2011

Czego zazdroszczę zwierzakom ;)



Jako że z przyczyn "pocztowych" przesyłkę od Bell dostanę prawdopodobnie jutro, to przy pięknej pogodzie postanowiłam sobie ot tak pomarzyć.
Wymyśliłam sobie już jakiś czas temu co bym mogła od jakiegoś zwierzaka pożyczyć, a co by mi i innym kobietom w sumie też przecież ułatwiło życie, lub nas po prostu upiękniło ;)

I tak:

sobota, 21 maja 2011

Zapowiedzi - nowa współpraca i konkurs


Już w przyszłym tygodniu czeka na Was na moim blogu mnóstwo niespodzianek - jako, że nawiązałam współpracę z firmą BELL, będzie to tydzień pod znakiem tej firmy.
Oczywiście pochwalę się Wam jakie kosmetyki do mnie przyszły (bo czekam na nie właśnie), będą ich recenzje, będą swatche, i... będzie konkurs.
Konkurs - a nie typowy giveaway, będzie (uchylam rąbka tajemnicy) dla aktywnych komentatorek i obserwatorek mojego bloga, a dodatkowy punkt który będzie można zdobyć... I tu pozostawię Was w napięciu i oczekiwaniu... :)
Także już teraz zapraszam do obserwacji i komentowania - a na tydzień niespodzianek zapraszam już od poniedziałku! :)


piątek, 20 maja 2011

Meet_me@holografics.com

W niemczech jak widać mają już tę nową Essencową limitkę - zapożyczyłam zdjęcia z bloga jednej dziewczyny - może jeszcze nie wszystkie z Was widziały, a tak lepiej się w sumie ogląda niż na zdjeciach reklamowych :)

Fotki pochodzą z bloga chikarina.de








Więcej znajdziecie na www.chikarina.de - ciekawe ile z tego nie dotrze do Polski, bo patrząc na to co zrobilii z Blossmos, to wszystko jest możliwe...


czwartek, 19 maja 2011

Metalowe usta


Dzięki Arriannie z bloga Kawai Maniac i jej rozdaniu miałam szanse przetestować pomadkę z serii Essence Metallics - w kolorze Steel Me (uwielbiam Essencowe i Catricowe nazwy:) )
Pomadka pochodzi z edycji limitowanej....

środa, 18 maja 2011

Zielono mi :)


Aby sobie poprawić nastrój na wieczorne zakupy pojechałam w zielonym makijażu - i nie tylko ;)
Pewnie nie wiecie, ale mam świra na punkcie wszelkiego rodzaju okularów, a ostatnio na allegro pojawił się wysyp zerówek wszelkiej maści co mnie bardzo cieszy bo w końcu mogę poszaleć :)
No i jeszcze dodatkowo, przez historię ze znakiem wodnym dla Sroczki, przypomniałam sobie jak się używa Paint Shop Pro - daawno się nie bawiłam w kolorowanie zdjęć - a zabawa jest przednia ... :)

Suhada - naturalne kosmetyki by Lidl





Cotygodniowe zakupy w Lidlu - wiedziałam, że mają być jakieś nowości kosmetyczne, także podążyłam w stronę standów. I moim oczom ukazały się te dwa produkty (inne też, ale...) te jako pierwsze rzuciły mi się w oczy. Tymi cudami o których opowiadam są maseczka i mleczko do demakijażu firmy Suhada - czyli sztandarowej, choć chyba nowej kosmetycznej marki Lidlowskiej.



Prześlicznej urody opakowania zaopatrzone w DREWNIANE! elementy - napisane że całkiem naturalne, tak więc zaglądam na skład a tam...

Brak silikonów, brak pochodnych ropy naftowej, brak parafin, bez barwników, bez produktów pochodzenia zwierzęcego (z wyjątkiem wosku pszczelego - ale pszczoły się za jego kradzież zbytnio nie obrażają, ani nie cierpią) - jak wół napisane, że używają wyłącznie organicznych składników a nakrętki pochodzą z kontrolowanych, równoważonych upraw leśnych.





Capnęłam z półek czym prędzej bo i cena zachęcająca - za maseczkę 5 zł a za mleczko 7 zł, i już nie mogłam się doczekać testowania.
Po powrocie po odkręceniu zakrętek, wydobył się przepiękny owocowy zapach. No tak - napisane w końcu, że produkty Granat i Awokado.
Zadziwiająca jest zwłaszcza konsystencja mleczka - nie rozlewa się jak większość mi dotąd znanych, prędzej zachowuje się jak żel - czy też krem, dosyć ciężko wyłazi z opakowania ale bez przesady, natomiast mam niejasne wrażenie, że pod koniec opakowania mogą z nim być malutkie problemy.
Maseczka ma konsystencję zwyczajną, ale także jest gęsta, ma miękką tubkę, także łatwo precyzyjnie kontrolować dozowanie - na pewno jest pod tym względem lepsza od avonowskiej maseczki z białą herbatą, tamta choć peel off, to trzeba bardzo uważać bo wylewa się okropnie.

mleczko

maseczka

Działanie: wygładza cerę bardzo fajnie, skóra staje się miękka, milutka w dotyku, nawilżona i ładnie pachnie. Trzeba uważać, aby dokłądnie (bardzo dokładnie) po użyciu obydwa produkty zmyć, gdyż przepięknie otwierają pory przygotowując skórę na przyjęcie innych kosmetyków, ale jeśli nie zmyje się zbyt dokładnie (nie ma mowy o tonikach - tylko woda) to te pory nie bardzo chcą się zamknąć.

Reasumując - obydwa produkty oceniam na 5, przede wszystkim za brak paskudnej i szkodliwej chemii, dobrze spełniają swoją funkcję, choć nie wykonują żadnych cudów ze skórą. Ale ich organiczność, to że nie zawierają składników zapychających oraz przyjemność stosowania - stawia je bardzo wysoko.

wtorek, 17 maja 2011

Makijaż a'la papuga :P

Jak się bawić to się bawić :D
Przyszalałam z kolorami, ale co tam raz się zyje! Wszystko fajnie tylko moja wonderfull mother zapytała mnie od kiedy mąż mnie bije i dlaczego wcześniej nic nie mówiłam, bo mam nowe sińce na starych no i w ogóle...
Hahaha, ale dowcipna - myślałby kto :P
A ja tylko się bawiłam moją paletką, kurczę stwierdzam że muszę do Kasi iść na jakieś przeszkolenie - i poszłabym gdybym nie miała tak daleko :D
No - to chyba pierwszy i ostatni taki mój make up a'la papuga, więc jedyna okazja do pośmiania się :P






Kosmetyki użyte do makijażu to: 
 88 cieniowa paletka Beauty Cosmetics, 
tusz Bell Push Up i 
eyeliner Catrice

poniedziałek, 16 maja 2011

Marki mało znane - JAFRA


Moja przygoda z ta firmą zaczęła się wiele lat temu, chyba jeszcze przed tym jak po raz pierwszy wyszłam za mąż, czyli pewnie to będzie jakieś 13 lat temu.
Kosmetyki te od razu mi się bardzo spodobały, choć przyznam były naprawdę jak na tamte czasy i kieszeń młodej dziewczyny drogie.....

niedziela, 15 maja 2011

sobota, 14 maja 2011

Gorąca prośba :)

Dziewczyny, postanowiłam, że spróbuję swoich sił w konkursie na FB - wiem, że pewnie szans nie mam, ale kto nie próbuje ten nie zyskuje - więc jeśli miałybyście chwilkę czasu i ochotę, proszę zagłosujcie na moje konkursowe makijażowe zdjęcie...
Znajduje się tutaj: Klik na FB

Z góry Wam bardzo dziękuję za poświęcony czas, i w razie czego jeśli macie też coś do pstryknięcia lub kiedyś będziecie miały - to się nie krępujcie ;)

wtorek, 10 maja 2011

Blossoms etc. Essence - lakiery - recenzja

No i miałam nie kupować, bo akurat byłam bez kasy i już położyłam na nich kreskę, bo przecież wszędzie było ich tak mało - i na pewno dla mnie nie wystarczy, a tu proszę. Weszłam po jakimś czasie do Natury i grzecznie sobie stały i na mnie czekały.
Moim łupem padły dwa odcienie, jeden miętowy o nazwie  I LIKE nr 02, (to ten miętowy po prawej na samym końcu) a drugi BLOOM-A-LOOM nr 04 (to ten jagodowy po lewej przedostatni)
W buteleczkach lakiery te mają dodatkowo śliczną perłową poświatę, która niestety (o buu...) przy malowaniu gdzieś znika.
Recenzje czytałam różne na ich temat, i muszę powiedzieć, że ani nie są tak wspaniałe, ani tak beznadziejne jak się o nich pisze. Pędzelek rzeczywiście jest szeroki, na niektóre moje palce niestety za szeroki, ale za to moim zdaniem wystarczy jedna warstwa aby uzyskać nieprzeźroczysty kolor, przynajmniej jeśli chodzi o lakier I like - bo Bloom a loom jeszcze nie zdążyłam wykorzystać. Schnie dosyć szybko, ale być może dlatego, że ja używam top coata i bazy imitującej paznokcie żelowe (obydwa z essence i wkrótce także ich recenzja) Sporym minusem pomimo bazy i topa jest to, że końcówki po niecałej dobie już zaczynają się przecierać, ale może to dlatego, że ja osiem godzin dziennie walę paluchami w klawiaturę, co na pewno nie jest bez znaczenia.
Poniżej zdjęcia - oczywiście wiadomym jest fakt, że nie posiadam odpowiedniego aparatu do takich zdjęć i na dodatek nie umiem ich robić, ale coś tam widać.
Zadowolona jestem z tych lakierów na 4.
Kolory piękne choć blink się wytraca, trwałość taka sobie, nakładanie ok - gdyby nie beznadziejny pędzelek.


Mascara Push Up Bell - recenzja


Informacja ze strony producenta:
Maksymalnie pogrubione rzęsy .
Maskara zawiera woski otulające rzęsy - precyzyjnie pokrywające je od nasady, aż po same końce. W efekcie rzęsy zwiększają swoją objętość na całej długości.
Lekka i elastyczna formuła tuszu unosi rzęsy, pozostawiając je naturalnie miękkimi.
Dzięki specjalnie zaprojektowanej  plastikowej szczoteczce tusz nie skleja rzęs i sprawia, że są jednocześnie maksymalnie pogrubione - w rozmiarze XXL!
Maskara stworzona dla Pań pragnących uzyskać oszałamiający efekt sztucznych rzęs.

Kupiłam tę mascarę ze względu na to, że zaczęłam szukać tuszu w dobrej cenie spełniającego moje wymagania.
Bardzo spodobał mi się jej wygląd zewnętrzny, ma takie śliczne opakowanie, a ten róż wraz ze srebrzystymi elementami spodobał mi się naprawdę bardzo.
Trafiłam na nią chyba w promocji, gdyż zapłaciłam zaledwie 10 złotych - więc cena jest jak najbardziej zachęcająca.
Pierwsza aplikacja - zdziwienie niebotyczne - jaką ten tusz ma cudowną szczoteczkę! Cała jakby z silikonu na dodatek można ją podgiąć co sprawia że rzęsy ładnie się podkręcają.

Fakt żeby uzyskać efekt teatralny - trzeba się namachać, i odrobinkę rzęsy skleja, ale późniejsze rozczesanie rzęs eliminuje ten problem. Po 10ciu godzinach zdarzają się niestety czarne osypane z rzęs kropeczki - ale nieliczne, więc wszystko w granicach normy.

Tusz nie powoduje łzawienia, wygodnie się go nakłada, na rzęsach wysycha szybko, więc przy aplikacji trzeba się spieszyć, ale jednocześnie eliminuje to problem odbijania się rzęs na powiece czy pod okiem.
Fajny tusz za fajną cenę.
I właśnie za tę cenę przymykam oko na jego i tak nieliczne niedoskonałości - i stawiam mu ocenę 5 z malutkim minusikiem.