Pomysł zerżnęłam bezczelnie z fejsowej tapety "Bottle of happiness"
Ale tak mi się spodobało, że musiałam naprawdę, no musiałam! :D Chodziłam koło tego mani i chodziłam i w końcu - raz się żyje - pacnęłam :)
I podoba mi się! :D
W końcu mi się podoba! No bo nie trzeba było pędzelków hehe, tylko paćkałam gąbką a pękacz jak pękacz :)
różówy - jumpy vipera nr 129
żółty - NTN nr 48
niebieski: NTN z L-cysteiną nr P4
fiolet: NTN nr 423
brokatowy lakier Essence - Space Queen nr 4
pękający czarny - Essence
top: Essence gel top coat - nie zbąbelkował, okazało się że był za gęsty więc mu dolałam zmywacza i znowu działa :)
fajnie to wygląda. Ja dziś złamałam paznokcia i daje sobie siana z malowaniem.
OdpowiedzUsuńto chyba jakaś plaga - gdzie nie spojrzę to się pazury łamią dziś jesteś 3cią blogerką której poszedł pazurek...:( współczuję!
UsuńSzczerze? Genialnie Ci wyszło! Niesamowicie mi się podoba ten mani! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki skarbie :*
UsuńMógł lepiej (na drobniejsze łatki) pękacz popękać, ale też mi się podoba :)
Super:) Uwielbiam czarne pękacze na kolorowej bazie:)
OdpowiedzUsuń