piątek, 29 października 2010

Feromony?

Otrzymałam niedawno buteleczkę tego specyfiku - i zaczęłam używać, choć z pewną taką nieśmiałością...
No nie powiem, że wierzyłam w ich natychmiastowe i cudowne działanie...
Ale jako, że ładnie pachniały, to postanowiłam spróbować. Raz się żyje - a co!
Spryskałam się i ruszyłam w miasto. Najpierw do punktu gdzie chciałam wydrukować kilka papierków (domowa drukarka siadła). Pan pomimo kolejki, zaprosił mnie za ladę, żebym mu osobiście pokazała które to ma być spośród tego bajzlu na moim pendraku.
Z atencją podsunął mi krzesło, żeby mi się wygodnie wybierało.
Przypadek? Eee... pewnie tak.
Wydrukowali, wyszłam, czekam na chłopa mojego - miał po mnie pod ten punkt podjechać. Przyjechał, przywitał się, i poleciał otworzyć mi drzwi - a nigdy tego nie robił  za stare małżeństwo już jesteśmy. No nic - choć to już dało mi do myślenia. Postanowiłam jeszcze trochę go posprawdzać, i poprosiłam o objazd po zakorkowanym nieco mieście, bo mam kilka spraw do pozałatwiania. Nie ma problemu!
I tu kolejne zdziwienie, bo wiem, że mój domowy samiec tego szczerze nie znosi, a wiedział, że będzie musiał tu i tam poczekać na mnie w aucie...
W urzędzie wszystkie panie uśmiechnięte, w mięsnym dostałam najpiękniejszy kawałek schabu, a ochroniarz podczas wieczornej imprezy sportowej mało nóg nie pogubił w biegu, żeby mi otworzyć drzwi, gdy szłam podczas przerwy nakarmić raka ;)
Działa nie działa? A może to tylko moja pewność siebie tak zaczęła na ludzi działać?
Zastanawiać się nie będę co jest przyczyną, czy zmiana w mojej psychice - że to musi działać skoro tak mówią - czy jednak ta różowa magiczna buteleczka...
Ważne, że odczuwam zmianę - i że mi się ona zdecydowanie podoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze :) Odpowiadam na nie tutaj - pod postem :)